Już wiele razy przekonałam się, że sentymentalna ze mnie bestia. Wydaje mi się, że w większym czy mniejszym stopniu każdy tak ma, ale czasem zadziwiam sama siebie głębokim żalem za chwilami, które minęły bezpowrotnie. Tak wiem, nie ma co płakać za przeszłością. Trzeba z nadzieją patrzeć w przyszłość, a na początek jak najlepiej korzystać z teraźniejszości. Ale co zrobić. Taka już jestem. Pewnym rzeczy nie zmienię. I tak o to pod drzwi mego serca regularnie przychodzą wspomnienia a wraz z nimi ten smutny sentyment, że coś było i już nie wróci. Różnorodne pytania z oczywistymi odpowiedziami na zmianę z tymi, na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi stukają intensywnie wywołując te charakterystyczne skurcze.
I oto mija rok. Nasz największy skarb kończy swoje 12 miesięcy! O świecie jaki Ty jesteś nieogarniony! Tyle zmian, tyle emocji, tyle chwil stanowiących prozaiczną z pozoru codzienność.
Kto by przypuszczał, że pierwsze samodzielne trzymanie główki, podnoszenie się, przewracanie, turlanie, czołganie, raczkowanie, pierwsze uśmiechy, nieśmiałe „mama”, a raczej wrzaskliwe bo słyszę je zwykle, jak coś jest nie tak, pierwsze zęby, pierwsze kroki…., mogą wywołać tyle radości i dumy. O tak ta druga czasem wycieka mi uszami. Gdyby człowiek świecił za każdym razem, gdy poczuje dumę, byłabym najbardziej świecącą gwiazdą na ziemi (i to jarzącą się prawie 24 godziny na dobę. Błyszczę dumą, ociekam nią, mogłabym sparzyć, gdybym się nie kontrolowała. No po prostu jestem dumna jak cholera.
I pomimo tego, że macierzyństwo to taki stan pełen skrajnych emocji bo poza tymi pozytywnymi jest wiele tych nieco gorszych, które niejednokrotnie następują po sobie. Tu jestem dumna i szczęśliwa, a zaraz krew mnie zalewa i mam ochotę trzasnąć drzwiami i wyjść, chociaż na dwie godzinki, na godzinkę, no dobra kwadrans byłby też super. Niektórych rzeczy nie chciałoby się czuć, ale są i nie ma co się oszukiwać, będą. Strach, złość, bezsilność, zmęczenie, rozczarowanie… Rodzicielstwo to nie bajka, która zawsze dobrze się kończy. To misja, obowiązek, wyzwanie, które ma ukształtować młodego człowieka, aby był zdolny do kochania i z tą największą umiejętnością poszedł w świat przezywając swoje własne życie, ucząc się na własnych błędach, dokonując swoich wyborów. Jeśli uda nam się wypuścić z gniazda dobrego i mądrego człowieka, który podoła nowym wyzwaniom i będzie potrafił dojrzale przeżywać swoje życie to uważam, że nasza rola zostanie całkiem dobrze spełniona.
„Matczyne ramiona są utkane z troski, a dzieci śpią w nich spokojnym snem.” Victor Hugo